Wydarzenia

Polityka i kultura. Krzysztof Lubczyński (FpM, nr 31-2023) 06.08.2023

Polityka i kultura. Krzysztof Lubczyński (FpM, nr 31-2023)

Polityka i kultura

Na początku marca 2022 r. w reakcji na wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało wytyczne, w których zabroniło podległym sobie placówkom współpracy z rosyjskimi instytucjami kultury.

Specjalizująca się w muzyce klasycznej radiowa Dwójka, zawiesiła nadawanie dzieł rosyjskich kompozytorów. Co prawda także w Europie Zachodniej miały miejsce akty wrogości w stosunku do kultury rosyjskiej (m.in. wycofanie kina rosyjskiego z festiwalu w Cannes), ale dotyczyły one tylko jej stricte współczesnego i galowo-prestiżowego aspektu, a nie jak w Polsce szykanowania jej jako takiej.

„Dziadek do orzechów” w służbie Kremla

W szczecińskiej filharmonii zdjęto z afisza utwory Piotra Czajkowskiego i Sergiusza Rachmaninowa. Wiele instytucji kultury w Polsce poszło jej śladami, usuwając z programu dzieła rosyjskich mistrzów. Z afisza Teatru Wielkiego – Opery Narodowej w Warszawie i Opery w Poznaniu zdjęto w sezonie 2022/23 od dawna tam wystawianego „Dziadka do orzechów” Piotra Czajkowskiego, a w tym samym warszawskim Teatrze Wielkim odwołano przygotowywaną premierę „Borysa Godunowa” Modesta Musorgskiego (jego twórca Mariusz Treliński ostatecznie wystawił operę w Tokio). Kierownictwo Państwowego Instytutu Adama Mickiewicza usunęło rosyjskojęzyczną wersję ważnej i cenionej strony internetowej culture.pl oraz zwolniło pracowników, którzy ją od lat tworzyli. Polska zastosowała zasadę zbiorowej winy w odniesieniu do kultury i podjęła pospieszne, nadgorliwe i nieracjonalne decyzje. Doszło więc ponadto m.in. do zamknięcia w Gdańsku Domu Rosyjskiego, placówki kultury (odmówiono przedłużenia najmu), nie udzielono zgody na organizację znanego i cenionego festiwalu filmowego „Sputnik nad Polską”, zlikwidowano w szkołach olimpiady języka rosyjskiego, odwołano mający się odbyć w Łodzi festiwal piosenki rosyjskiej. I nie jest to pełna lista tego rodzaju dyskryminacyjnych działań polskich instytucji.

Te i inne posunięcia nie były ani bardzo zauważalne, ani – tym bardziej – spektakularne, bowiem obecność kultury rosyjskiej, w tym także klasycznej, była w polskiej przestrzeni śladowa już na wiele lat przed wybuchem wojny. Śladowa też, do policzenia na palcach jednej ręki, była liczba edycji przekładów literatury rosyjskiej. Podobnie nieobecne było od lat na ekranach polskich kin artystyczne kino rosyjskie. Jak wiadomo, zauważalne jest zniknięcie tego, co wcześniej jest wyraźnie obecne. Brak tego, co i tak było praktycznie nieobecne, jest z natury rzeczy niedostrzegalne przez większość osób. Niemniej, ten słabo zauważalny proces trwa nadal.

„Biesy” rosyjskie

Niedawno do redakcji „Faktów po Mitach” dotarło pismo Jana Dariusza Wójcika, twórcy, reżysera i aktora w krakowskiej grupie teatralnej „Gniewinni”:

„Wraz z niezależną grupą złożoną ze studentów aktorstwa i naturszczyków przygotowujemy sceniczną adaptację „Biesów'” Fiodora Dostojewskiego, w założeniu w antytotalitarnym, antyrosyjskim duchu, odwołującą się także do sytuacji w naszym kraju. Postawiliśmy na uwspółcześnienie tego tematu, toteż akcja zamiast w latach 70. XIX wieku rozgrywać się będzie za czasów zimnej wojny, w jednym z krajów bloku wschodniego. Osoby dramatu są w takim układzie więźniami w wielkim obozie jenieckim. Sztuka opiera się na historii Piotra Wierchowieńskiego – narcyza, psychopaty, wytrawnego agenta, który w celu zainstalowania dyktatury silnych i głupich postanawia wykorzystać młodych intelektualistów-hipisów: Stawrogina, Kiryłowa i Szatowa, a także swego ojca. Wierchowieński w zamyśle będzie niebezpiecznie podobny do przywódców Rosji, Białorusi czy Polski... Pojawi się także motyw Macierewiczowski (straszenie teczkami). Ze względu na obecną cenzurę wobec wszystkiego, co ma choć trochę wspólnego z Rosją, napotkaliśmy na problemy przykrości związane ze zorganizowaniem tego spektaklu. Dostaliśmy wyraźny komunikat: W politykę nie chcemy się mieszać, a dyrektor jednego z warszawskich teatrów odmówił wystawienia spektaklu, cytuję: Po rozmowie z moim zespołem, podjąłem decyzję, że nie pokażę w moim teatrze spektaklu na podstawie „Biesów” Dostojewskiego, który jak wszem wiadomo, nienawidził Polaków. Tutaj taki cytat: Wojna polska to wojna dwóch światów chrześcijańskich – to początek przyszłej wojny prawosławia z katolicyzmem, innymi słowy – wojny geniuszu rosyjskiego z cywilizacją europejską; Poczuję się szczęśliwym, kiedy wszystkie ludy przejdą pod panowanie Rosji. Spektakl zagrany będzie przynajmniej dwa razy: 14 i 15 października (prawdopodobnie wieczór wyborczy) w Krakowie na Scenie Supernova (ul. Mikołaja Zybilkiewicza). (…) Będziemy wdzięczni za każdy możliwy przejaw wsparcia dla naszej pracy, która jest przede wszystkim po to, aby uwrażliwiać, a jeśli jest przeciw czemuś, to wyłącznie przeciwko dyktaturze głupoty i okrucieństwa” – napisał J.D. Wójcik.

„Bieski” po polsku

Zatrutym owocem obsesyjnego usuwania z przestrzeni polskiej wszystkiego co rosyjskie, bez względu na jego wydźwięk, jest odrzucanie, a nawet potępianie wielkich twórców, którzy, jak wielcy rosyjskiej kultury XIX i XX w., nie żyją już co najmniej kilkadziesiąt lat (z kompozytorów Piotr Czajkowski zm. w 1893 r., Modest Musorgski w 1881; z pisarzy Aleksander Puszkin w 1837, Mikołaj Gogol w 1852, Fiodor Dostojewski w 1881, Anton Czechow w 1902, Lew Tołstoj w 1910, Michaił Bułhakow w 1940 r.).

Polska nienawiść do Rosji nie uwzględnia tego, że niezależnie od szczegółowych filiacji ideologicznych i filozoficznych niektórych z tych twórców oraz niektórych zawartych w ich dziełach akcentów, wymowa ich dzieł jest generalnie głęboko humanistyczna, nastawiona na współczucie dla człowieka i na pochwałę jego walki o wyzwolenie i godność. Puszkin, choć był bliski petersburskiemu dworowi carskiemu, ukazał w „Jeźdźcu miedzianym”, na pozór apologetycznym, ukrytą krytykę samodzierżawia, a w swoim największym dziele, poemacie „Eugeniusz Oniegin” chwalił piękno ludzkiej egzystencji, miłości itd., jakby chciał się odwrócić od rosyjskiej rzeczywistości. Gogol, który pod koniec życia pogodził się z carskim samodzierżawiem, dał w „Martwych duszach” i „Rewizorze”, jedne z najsurowszych wiwisekcje „choroby duszy rosyjskiej”. Dostojewski, choć prywatnie głosił chwałę tegoż samodzierżawia oraz prawosławia i nie lubił Polaków oraz cywilizacji Zachodu w ogólności, w „Zbrodni i karze”, „Biesach”, „Braciach Karamazow” czy „Idiocie” dał wnikliwy, przerażający obraz Rosji i próbował obudzić rosyjskie sumienia. Podobnie Lew Tołstoj, który choć w „Wojnie i pokoju” pokazał wielkie zwycięstwo narodu rosyjskiego nad Napoleonem, najszlachetniejszą postacią swojego dzieła uczynił Piotra Bezuchowa, wrażliwego rosyjskiego inteligenta o postawie pacyfistycznej. Podobnie Czajkowski – homoseksualista o rysach kosmopolitycznych, daleki od postawy wielkoruskiej, który jako kanwę literacką swojego wielkiego baletu „Dziadek do orzechów” wykorzystał czarujące, romantyczne opowiadanie niemieckiego pisarza fantastycznego E.T.A. Hoffmana. Z kolei, wymowa opery Musorgskiego „Borys Godunow”, opartej na tekście dramatu Puszkina, której wspomniana premiera została odwołana, bynajmniej nie jest apoteozą caratu, lecz okrutną, pełną mrocznej grozy wizją mechanizmów władzy.
Kulturowy rasizm

Jak widać, nawet sztuka krytyczna w stosunku do Rosji i jej systemu politycznego, jest poddana opresji polskiej administracji i polskich instytucji kulturalnych. Tym, co się dzieje, nie rządzi krytyczny, ale racjonalny stosunek do Rosji, lecz obłąkańczy, bezmyślny bzik antyrosyjskości, który wyraża się w nienawiści i odrzuceniu wszystkiego co rosyjskie, niezależnie od treści i sensu przekazu.

To istne polskie „bieski”, podobne do tych Dostojewskiego, tyle że mniejsze i niepisane cyrylicą, za to pachnące podszytym kompleksami rasizmem.

Krzysztof Lubczyński

Wrócić