Wydarzenia

Justyna Jarmułowicz, Władimir Kultygin: Piosenki prosto z ulicy, czyli genialność szemrana 13.12.2018

Justyna Jarmułowicz, Władimir Kultygin: Piosenki prosto z ulicy, czyli genialność szemrana


Nikt nie wykona pieśni autorskiej lepiej niż sam jej autor. Ale kiedy autora nie ma już wśród żywych, a jego pieśni stały się niemalże ludowe, ktoś musi się tym zająć, żeby zachować tę spuściznę na należytym poziomie. Dokładnie tak ma się sprawa z twórczością Włodzimierza Wysockiego, którego ochrypły głos w krajach byłego bloku radzieckiego i nie tylko zna chyba każdy.

Wielu polskich autorów fascynujących się twórczością Wysockiego tłumaczyło jego poezję. Ale samo tłumaczenie jego wierszy to za mało – bez właściwego wykonania tracą swą moc. W 2007 roku powstał zespół Projekt Volodia. Jego twórcy, Janusz Kasprowicz i jego współwyznawcy, podjęli próbę wskrzeszenia brzmienia Wysockiego. Zespół włączył później do swojego repertuaru aranżacje twórczości innych poetów i bardów, ale to Wysocki dał grupie początek i to on zajmuje w nim niepoślednią rolę.

Równolegle z Projektem Wołodia Janusz Kasprowicz koncertuje ze Stanisławem Marinczenką. Ich duet pozwala nam poczuć ochrypłą i uliczną atmosferę jego pieśni w języku polskim, o czym mogliśmy się przekonać na ostatnim koncernie w Rosyjskim Centrum Nauki i Kultury w Gdańsku.

Poezja, w tym pieśni i muzyka – to otwartość i szczerość, a szczerość zawsze chwyta za serce.

Swoimi wynurzeniami podzielili się z nami członkowie duetu.

- Jak bardzo pracochłonna była aranżacja utworów Włodzimierza Wysockiego, w tym tłumaczenie ich na język polski?

Janusz Kasprowicz - To są lata pracy. Lata pracy spędzonej nad wyszukiwaniem utworów i dobieraniem dobrego tłumaczenia, często też pracy nad nowym tłumaczeniem przez osoby zajmujące się tym profesjonalnie. Pomimo mnogości dostępnych tłumaczeń wielokrotnie korzystaliśmy z pomocy Romana Kołakowskiego, który specjalnie dla nas tłumaczył utwory „błatne” czy też łagrowe. Są to więc lata pracy, a nawet dziesiątki lat, bo do twórczości Wysockiego trzeba się przygotować i dojrzeć. Bywa, że utwory Wysockiego wykonują osoby, które absolutnie nie powinny się tym zajmować, bo umniejsza to ich rolę i wartość.

- Co w związku z tym trzeba w sobie mieć, żeby wykonywać utwory Wysockiego?

JK - Być podobnym do Wysockiego! (śmiech) Mieć podobny charakter, postrzegać życie tak jak on i czuć to, co on chciał przekazać.

- A kiedy zrodziło się u Pana zainteresowanie Wysockim?

JK - Wysocki zachwycał mnie od młodzieńczych lat. Wtedy jednak nie odczytywałem dwuznaczności jego wierszy, nie rozumiałem do końca jego poezji, byłem za młody, niedojrzały, być może na tamten moment niedokształcony. Dopiero po latach, w miarę wgłębiania się w wiersze Wysockiego, zrozumiałem, jaki to był genialny poeta. Wysocki pisał rewelacyjne wiersze i potrafił z ogromną łatwością przekazywać dwuznaczność. Weźmy na przykład „Gimnastykę” czy podobne utwory, które niosą zupełnie inne, głębsze treści, niż te, które może odebrać niewprawny czytelnik.

Stanisław Marinczenko - Ja od siebie dodam, że prozę również pisał. Jest dosyć znane, albo nieznane w zależności od środowiska, opowiadanie pod tytułem „Opowieść o dziewczynkach”. Polecam tę książkę, żeby zobaczyć inny wymiar Wysockiego, który był nie tylko genialnym poetą. Wydaje mi się, że wielu rzeczy Wysocki nie zdążył po prostu zrobić, zważywszy na wiek, w jakim zmarł.

- Jakie znaczenie, nie tylko w skali Rosji, ale też dla Polski i świata, ma twórczość Wysockiego?

JK - Ma ogromne znaczenie. Ja sądzę, że jest to poezja uniwersalna, choć niektórzy mówią, że dobrze odczytywany był Wysocki tylko w Rosji i krajach Europy Wschodniej. Tym nie mniej jest on znany na całym świecie. Świętej pamięci Marlena Zimna organizowała Festiwale Filmów Dokumentalnych o Włodzimierzu Wysockim. Zjeżdżali się na nie ludzie z całego świata. Bardzo wielu „Wysockologów”, czy też „Wysockoznawców”, którzy życie poświęcają twórczości Wysockiego i jego biografii, przyjeżdża z Izraela, ze Stanów Zjednoczonych, Francji i reszty Europy. W ubiegłym roku zapraszałem zespół muzyków ze Szwecji, którzy wykonują utwory Wysockiego po szwedzku.

SM – Szwedzkiego akurat nie znam, więc nie miałem okazji porównać tłumaczenia. Lider zespołu wyjaśnił nam, że ich praca z twórczością Wysockiego polega na wykorzystaniu obrazów poetyckich, przefiltrowaniu ich przez siebie, co może trwać miesiącami, i napisanie utworu od nowa. Jest to przykład bardziej artystycznego podejścia do utworów Wysockiego. Nie są to języki pokrewne, w związku z czym trudniej o przekład. Nawiązując do pytania o znaczenie Wysockiego dla świata, jego probierzem są właśnie tłumaczenia. Wysocki był tłumaczony na niemalże wszystkie języki świata.

- Jakich osób jest więcej na koncertach poświęconych twórczości Wysockiego, osób starszych czy młodzieży?

JK - Większość to zdecydowanie osoby dojrzałe, które słuchały Wysockiego w młodości. Trochę inaczej się to przedstawia w czasie koncertów z Projektem Volodia. Nasze wystąpienia mają wtedy bardziej rockowy charakter i pewnie dlatego przychodzi na nie więcej młodzieży. Często się zdarza, że na koncert przychodzi na przykład babcia z wnuczkiem, co cieszy, bo chcielibyśmy, żeby pamięć o Wysockim przetrwała wśród kolejnych pokoleń.

- Czy poza Wysockim są jacyś inni poeci, których utwory tak mocno do was przemawiają?

JK - Szczególnie bliskie są mi utwory Toma Waitsa. Aranżujemy trochę utworów Leonarda Cohena. Mamy też w dorobku autorskie utwory głównie do wierszy mojego ulubionego poety Andrzeja Bursy.

- Trzymam w ręku Państwa płytę „Ostatni etap”. Jakie utwory na niej znajdziemy?

JK - Są niej głównie utwory należące do nieznanych autorów, tak zwane pieśni błatne, czyli obozowe i więzienne, zebrane i nagrane w Paryżu przez pieśniarkę Dinę Wiernyj. Te utwory zostały przetłumaczone przez Ryszarda Kołakowskiego.

SM – W języku polskim jest pojęcie pieśni szemranych. Myślę, że ono jest najbardziej zbliżone do rosyjskiego pojęcia pieśni błatnych.

- Czy da się znaleźć różnicę pomiędzy polskimi pieśniami szemranymi a rosyjskimi pieśniami błatnymi?

JK – Oj, to niełatwe pytanie. Myśmy niejedną noc na ten temat przedyskutowali i sami nie wiemy (śmiech). Polskie piosenki szemrane opowiadają w sumie o życiu tego naszego półświatka na wolności. Przedstawiał je w latach 50. i 60. Stanisław Grzesiuk, warszawski bard ulicy, i on wykonywał te piosenki szemrane sprzed wojny, z okresu międzywojennego. Nazywane są też utworami apaszowskimi, od słowa apasz, które oznacza drobnego złodziejaszka ulicznego. Apasze napadali w grupie, okradali ludzi na ulicy i z tego sobie żyli. Polskie piosenki szemrane są właśnie tego typu, opowiadają o życiu warszawskiego półświatka, drobnych złodziejaszków i bandytów.

- Proszę jeszcze na koniec powiedzieć parę słów o tłumaczeniach utworów Wysockiego. Dlaczego wyszukanie dobrego przekładu przysparza takich problemów?

JK – Z tymi tłumaczeniami jest naprawdę duży problem. Wysocki był tłumaczony przez wielu autorów. Jeden utwór Wysockiego może mieć pięć, sześć, czy nawet siedem przekładów. I nie wszystkie tłumaczenia są dobre.

SM – Często wygląda to tak, że bard, który osiągnął już uznanie i mistrzostwo w swej dziedzinie, uważa, że musi przetłumaczyć jakiś utwór Wysockiego, by zaznaczyć swą własną, odrębną interpretację tekstu. Ten fakt sprawił, że dostępnych jest bardzo wiele przekładów. I teraz dopiero zacząłem się zastanawiać, czy istnieje jakieś oficjalne, zatwierdzone przez ZAiKS tłumaczenie poezji Wysockiego?

JK – Żeby przetłumaczyć oficjalnie Wysockiego trzeba mieć zgodę spadkobierców jego twórczości, czyli Nikity Wysockiego i Mariny Vlady. Nikita Wysocki tej zgody nie udziela, bo jako zabiegany aktor i reżyser nie przywiązuje wagi do takich spraw i nie ma na to czasu. Swego czasu oficjalnym przedstawicielem Wysockiego była pewna firma francuska, która zarządzała jego prawami. Taką zgodę od tej agencji uzyskał Paweł Orkisz, bard, poeta polski. On ma oficjalną zgodę od spadkobierców Wysockiego na tłumaczenie jego poezji na język polski.

Tłumaczenie poezji to niełatwa rzecz. Nie można przekładać dosłownie, to wiadomo. Tłumacząc Wysockiego, trzeba jeszcze wyeksponować to drugie dno. To jest ogromna sztuka. Chwała tym wszystkim, którzy to potrafili zrobić, chociaż nikt nie jest w stanie do końca oddać ducha wierszy Wysockiego.


Wrócić